Wakacje to czas oczekiwany szczególnie przez dzieci. Nie wszystkie mają okazję spędzić je poza miejscem zamieszkania. A co można robić w wakacje, szczególnie gdy rodzice nie mogą zapewnić atrakcji w formie choćby krótkiego wyjazdu? Można siedzieć przed telewizorem, powłóczyć się bez celu z rówieśnikami i to chyba wszystko.
W trosce o takie dzieci Towarzystwo Wspierania Rodziny i Dziecka „ALIA” z Antoniewa stanęło do otwartego konkursu ofert na organizację wypoczynku letniego dla dzieci z gminy Skoki ogłoszonego przez Burmistrza Miasta i Gminy.
Wcześniejsze doświadczenia Towarzystwa przy organizacji podobnych przedsięwzięć oraz przychylność władz samorządowych sprawiły, że 11 dni wakacyjnych było dla dzieci czasem beztroskiej zabawy, odkrywania piękna ojczystej przyrody i bogactwa jej kultury.
Przy naborze uczestników kolonii uczestniczył Miejsko Gminny Ośrodek Pomocy Społecznej, Zespół Interdyscyplinarny ds. Przemocy Domowej, Gminna Komisja ds. Rozwiązywania Problemów Alkoholowych w Skokach oraz Towarzystwo „Alia”.
Dodatkowo Towarzystwo ufundowało z pozyskanych wcześniej na ten cel środków wyjazd dla dwójki dzieci, a kolejną dwójkę kolonistów dołączyło Koło Łowieckie Nr 57 „Borsuk” ze Skoków. Tak więc dzięki wsparciu lokalnych władz samorządowych oraz organizacji działających na terenie gminy w koloniach na Ziemi Kłodzkiej wzięło udział 29 dzieci.
Ktoś powie, że to niewiele, bo przecież takich dzieci, które nigdzie nie wyjeżdżają na wakacje, jest o wiele więcej. Ale czy to znaczy, że jeśli nie można pomóc wszystkim, należy rezygnować z dania radości choćby nielicznym?
Wiele z tych dzieci nigdy wcześniej nie było w górach i znało je jedynie z filmów czy kolorowych widokówek. To jednak nie to samo co wędrówki szlakami turystycznymi, a tych kolonistom nie brakowało. Ale czy można siedzieć w jednym choćby najciekawszym miejscu, gdy wokół tyle do zobaczenia?
Jedenastodniowy pobyt dzieci w malowniczym miasteczku Bardo, zwanym przez tubylców miastem cudów, obfitował w liczne atrakcje. Były więc kąpiele w odkrytym basenie znajdującym się na terenie ośrodka, gry i zabawy sportowe, zajęcia o charakterze edukacyjnym, profilaktycznym i terapeutycznym, odkrywanie zabytków i piękna krajobrazów, ale chyba największą frajdę sprawiały dzieciom wyjazdy autokarem do nowych, ciekawych zakątków tego regionu.
Była więc wyprawa do kopalni złota w Złotym Stoku. To najstarszy ośrodek górniczo-hutniczy w Polsce. Po siedmiuset latach eksploatacji kopalnię zamknięto w 1961 roku, a kilka lat później uruchomiono na jej terenie Muzeum Górnictwa i Hutnictwa Złota. To tam można zobaczyć jedyny w Polsce 10-metrowy podziemny wodospad, czy przyjrzeć się minerałom, jakie kryje nasza Ziemia.
A skoro Kotlina Kłodzka, to nie można było nie zajrzeć do Twierdzy Kłodzkiej. To dobrze zachowany system obronny z okresu XVII i XVIII wieku. Przez wieki obiekt ten obrósł legendami, które zaciekawiły zarówno samych kolonistów jak i ich opiekunów.
Na trasie autokarowych wycieczek znalazły się Duszniki Zdrój, a tam wizyta w dworku, gdzie koncertował przed laty sam Fryderyk Chopin oraz obowiązkowa degustacja wód mineralnych w pijalni zdrojowej.
Dreszczyku emocji dostarczył przejazd drogą „stu zakrętów”. Wąskie i kręte niczym serpentyny drogi, a z lewej i prawej strony urwiska. Pan Bogusław Marciniak – doświadczony kierowca znał na pamięć te trasy, dlatego wszyscy czuli się bezpieczni.
Prawdziwy i niekłamany zachwyt wzbudziły Błędne Skały. Twory skalne o przeróżnych kształtach to swoisty labirynt, a poruszanie się w nim dla młodych poszukiwaczy przygód stanowiło nie lada wyzwanie. Wąskie przesmyki między skalnymi olbrzymami, różnorodność form stworzonych przez naturę budziły respekt wśród uczestników wyprawy. Najmłodsi z trwogą rozglądali się dokoła, sprawdzając czy nie pojawi się legendarny król gór Liczyrzepa. Jak głosi jedna z legend to właśnie Liczyrzepa był twórcą Błędnych Skał, więc trzeba zachowywać się właściwie, by nie narazić się na królewską złość. Wszak licho nie śpi.
Do refleksji nad przemijaniem i kruchością życia skłoniła wizyta w Kaplicy Czaszek w Kudowie Czermnej. To największa osobliwość tego regionu i jedyny tego typu zabytek w Polsce. Ściany i sklepienie wnętrza kaplicy pokryte są trzema tysiącami ciasno ułożonych czaszek i kości ludzkich, ofiar wojen i epidemii, zaś podziemia kaplicy kryją około 30 tysięcy szczątków ludzkich. Kaplica ta powstała ponad dwieście lat temu z inicjatywy ówczesnego proboszcza, który przypadkowo natknął się na skarpie niedaleko kościoła na ludzkie kości i czaszki. I tak zrodziła się inicjatywa stworzenia swoistego grobowca dla szczątków bezimiennych bohaterów wojennych i ofiar epidemii cholery, które nawiedziły te ziemie w XVII i XVIII wieku.
Zupełne inne wrażenie wywarł pobyt w Wambierzycach, znanym ośrodku turystycznym i pielgrzymkowym, zwanym czasem śląskim Jeruzalem. Podziw wzbudziła wspaniała barokowa Bazylika górująca nad miejscowością. Oczywiście zajrzeliśmy także do Skansenu u Sołtysa, w którym można zobaczyć sprzęty używane kiedyś w gospodarstwie domowym a także z bliska przyjrzeć się danielowi czy strusiowi. Zrodzone z pasji właściciela muzeum to kuźnia wiedzy o tym, jak kiedyś mieszkano czy pracowano w kuźni lub warsztacie szewskim. Dla dzieci największą frajdą było zwiedzanie zwierzyńca, gdzie na wyciągnięcie ręki można było zobaczyć zwierzęta leśne, które w naturalnym środowisku potrafią doskonale unikać spotkań z człowiekiem.
Był także wyjazd na kryty basen w Nowej Rudzie i wieczorny wyjazd do Polanicy Zdrój, gdzie koloniści zachwycali się urodą grających fontann.
Dla nowicjuszy niezwykłym przeżyciem był oczywiście chrzest kolonijny. Młodzi opiekunowie przygotowali wiele niespodzianek i zadań, które należało wykonać, by zostać uroczyście przyjętym do grona kolonistów.
Była także miła wizyta skockiej radnej – pani Elżbiety Berendt, która zawitała pod koniec kolonii, by rozpalić ognisko pożegnalne i obdarować dzieci drobnymi upominkami.
Trudno opowiedzieć o wszystkim, co wydarzyło się w ciągu tych 11 lipcowych dni (od 2 – 12 lipca br.), bo przecież nie sposób opisać emocje i przeżycia 29 młodych ludzi, z których każdy zapamięta pewnie coś innego z tego pobytu. Pamiątką zostanie dzienniczek, który prowadził każdy z kolonistów. To taka forma pamiętnika, nierzadko bogato ilustrowana, gdzie dzieci zapisywały ważne dla nich wydarzenia.
Ile z tego, co doświadczyły, przeżyły, zobaczyły i nauczyły się zostanie w głowach i sercach nie wiadomo. Może ktoś z nich uwierzy, że wcale nie jest taki zły, jak o sobie myślał wcześniej, może ktoś wykorzysta kiedyś doświadczenia nabyte w czasie wspólnych zabaw, rozmów, zajęć, a może zwyczajnie zapamięta, że to był mile spędzony czas, gdzie nie było okazji się nudzić?
Organizator tego pobytu serdecznie dziękuje władzom samorządowym, Burmistrzowi Miasta i Gminy Skoki, Łowczemu Koła Łowieckiego „Borsuk” w Skokach oraz osobom prywatnym za wsparcie, bez którego impreza ta nigdy nie doszłaby do skutku.