Tegoroczne lato sprzyjało raczej turystyce i czynnemu wypoczynkowi. Praktycznie podczas wakacji tylko tydzień pogoda nie był sprzyjająca. Niestety obóz wędrowny skockich turystów z koła PTTK „Klimczok” w tym roku przypadł właśnie na ten tydzień!
Kiedy po kilkunastu godzinach podróży wysiedliśmy na dworcu (szumne słowo) w Komańczy niebo zasnute było chmurami. Nic nie zapowiadało jednak załamania pogody. Poszliśmy więc do klasztoru nazaretanek – miejsca internowania Prymasa Tysiąclecia – Stefana kardynała Wyszyńskiego by uzyskać duchowe wsparcie na wędrówkę.
Gdy po chwili ruszyliśmy na szlak zaświeciło nawet słońce, które pojawiało się jeszcze kilkakrotnie, ale pod nogami zaczęło się błoto, które znacznie utrudniało wędrówkę niemal przez całe siedem dni. Pod koniec dnia także burza zmusiła nas do schronienia się. Aż wreszcie na podwórku leśniczówki znaleźliśmy miejsce by rozbić nasze namioty. Kolejny dzień to także kalejdoskop pogodowy było, więc słońce z pięć opadów i burza. Gdy dotarliśmy na pole namiotowe w Jaślu trudno było znaleźć suche miejsce, toteż niektórzy woleli spać na pseudo pryczy pod gołym niebem. Tego dnia spotkaliśmy grupę turystów kandydatów na przewodników beskidzkich w trakcie kursu oraz tablice informujące
o niebezpieczeństwie spotkania z… niedźwiedziem.
Niedosuszeni i nie do końca wyspani następnego dnia na szlak, który wiódł poprzez miejsca po byłych wioskach, z których wysiedlono Łemków w ramach operacji „Wisła”. Mokra trawa po pas opuszczone cmentarze i kamienne przydrożne krzyże doprowadziły nas do Jaślisk – małego miasteczka z bardzo bogatą historią. Tym razem zanocowaliśmy w schronisku lokalnego regionalisty, którego opowiadania umiliły nam wieczór. Niestety niektórym kończył się urlop i musieli wracać do domu. Pozostałym udało się złapać stopa, przez co uniknęliśmy ośmiokilometrowego „klepania asfaltu”. Jak się później okazało zaoszczędzony czas pozwolił nam uniknąć ulewy. Kiedy zdobyliśmy górę o wdzięcznej nazwie Piotruś i znaleźliśmy wśród wycinki, błota i potoków właściwy szlak na nocleg zatrzymaliśmy się w prowadzonej przez lubelskich studentów chatce w Zawadce Rymanowskiej. Zyskaliśmy tam wielką sympatię zgromadzonych, gdyż mimo zapewnień gospodarzy, że się nie da, rozpalałem w piecu, co pozwoliło przynajmniej na częściowe wysuszenie rzeczy. Wzbogaciliśmy nasze menu, bowiem w sąsiadującym gospodarstwie zakupiliśmy świeże jajka i ser. Wieczorem Michał i Rozalia otrzymali też zdobyte w ubiegłym roku odznaki GOT. Niestety następnego dnia, po dobyciu Cerowej, musieli oni nas opuścić. My po przecięciu drogi na Barwinek weszliśmy w okolice, w których rozegrała się podczas II wojny światowej wielka bitwa. Operację dukielską zaliczono do najbardziej krwawych epizodów II wojny światowej na ziemiach polskich.
W dalszej drodze odwiedziliśmy pustelnię św. Jana z Dukli. Coraz częściej spotykaliśmy też leśne cmentarze – pamiątka z kolei po I wojnie światowej, bowiem to właśnie tu w okolicach Gorlic rozegrała się jedna z największych bitew tej wojny na froncie wschodnim. Niestety pogoda się nie poprawiała a czarę goryczy przelał odcinek szlaku, który prowadził do schroniska w Bartnem. Szliśmy początkowo łąką następne grzęzawiskiem na koniec po kolana w wodzie. Decyzja trudna, ale zapadła przerywamy obóz i wracamy do Skoków. Może za rok w Bieszczadach będzie lepiej.