Ta zapowiedz sygnalna, która wraz ze zdjęciem, 16 sierpnia 2011 roku pojawiła się na 1 stronie norweskiej gazety FREMOVER polecająca zamieszczony na rozkładówce tego numery wywiad z przybyszami z Polski, Przemysławem Jareckim i Ryszardem Krukiem.
W trakcie wywiadu jego bohaterowie mówią o swej drodze życiowej i o pracy w Narviku. Aktualnie pracują w centrum Narviku przy budowie 20-piętrowego „Rica Hotel”. Ich współpracownikami są Norwegowie, Duńczycy, Niemcy , Rumuni i przybysze z innych państw europejskich, a nawet z dalekiego Pakistanu. Wszyscy są szanowani, nie tylko przez współpracowników, ale i przez pracodawców. I to właśnie, obok pewności pracy oraz czterokrotnie wyższej niż w Polsce pensji, obok pięknych krajobrazów i możliwości spełnienia swych pasji – łowienia ryb, turystyki i fotografii zdaniem rozmówców przemawia za korzyściami pracy w Norwegii.
W Narviku, morze, góry, jeziora, rzeki, no i oczywiście tundra są w zasięgu ręki. Wszystko w jednym miejscu, tak że można z łatwością na co dzień – latem i zimą, łączyć pracę z wypoczynkiem. Można też bez przeszkód zaprosić tu na pobyt swych bliskich.
Bo przecież Narvik, to położone 240 km za kołem podbiegunowym 19 tysięczne miasto portowe, to przystań promowa, port rybacki i port przeładunkowy z którego wypływa około 30 mln ton szwedzkiej rudy żelaza, dostarczanej tu linią kolejową z Kiruny w Szwecji. To też kraina Lapończyków (Saamów) i ich reniferów. Ale to też, Pomnik polskich marynarzy z ORP Grom poległych w bitwie o Narvik oraz ich kwatera na cmentarzu i poświęcone im uroczystości rocznicowe i pewnie, pamięć o polskich marynarzach i żołnierzach biorących udział w walce z hitlerowskimi Niemcami wywołuje szczególną sympatię dla Polaków.
Ale o tym rozmawiam już z bohaterem wywiadu Ryszardem Krukiem i jego małżonką Anną w trakcie jego pobytu na urlopie w kraju. Zatrudnionym za Kołem Podbiegunowym przysługuje więcej urlopu; wykorzystuje – 1 miesiąc na przełomie grudnia i stycznia, 2 tygodnie w czasie Świąt Wielkanocnych i 1 miesiąc w okresie letnim. Przeglądając zdjęcia autorstwa Ryszarda przy okazji proponuję mu rozmowę z Dyrektorem Biblioteki panią Elżbietą Skrzypczak w sprawie urządzenia wystawy zdjęć ukazujących Norwegię. Przypominam też sobie, a przy okazji uzupełniam wiadomości z życia Ryszarda, z którymi pragnę podzielić się z czytelnikami Wiadomości Skockich.
……………………………..
Ryszard Kruk, syn Edwarda i Janiny urodził się 8 czerwca 1956 roku w Ustrzykach Dolnych, gdzie odbywający służbę wojskową, a następnie pracujący w Bieszczadach ojciec zawarł związek małżeński z mieszkanką Czarnej. Po kilku latach Krukowie zamieszkali w Wielkopolsce, a w grudniu 1962 roku w Skokach. Tutaj też Ryszard ukończył Szkołę Podstawową im. Adama Mickiewicza, po czym podjął naukę w Technikum Leśnym w Goraju, z którego przeniósł się do Szkoły Zawodowej przy ul. Kościuszki w Wągrowcu. Po ukończeniu tej szkoły rozpoczął pracę w zawodzie hydraulika w Przedsiębiorstwie Robót Instalacyjno Montażowych Budownictwa Rolniczego w Wągrowcu. W latach 1981-1983 pracował w Zakładach Wodociągowych w Skokach. W tym też czasie zawarł związek małżeński z Anną Kamińską i w związku tym doczekał się synów Łukasza i Kamila. Potem przemiennie była praca w sektorze prywatnym – był pracownikiem, prowadził własną działalność i był współprowadzącym zakład. I może byłoby tak do dzisiaj, gdyby nie wyjazd młodszego o trzy lata brata Janusza do pracy w Norwegii i jego opowieści o tym kraju.
Wciągnęły one naszego bohatera do tego stopnia, że 3.01.2005 roku trafił do Norwegii, a 5 stycznia 2005 podjął pracę w okolicach Oslo. Norwegia, wywarła tak korzystne wrażenie na Ryszardzie, że nawet po powrocie brata do Polski zdecydował się pozostać w niej i ruszył na północ. Poprzez Koło Podbiegunowe na rok trafił do pracy w okolice Tromso, a ostatecznie zakotwiczył w Narviku, gdzie zamieszkał i pracuje do dzisiaj. W międzyczasie odbył kursy językowe z języka angielskiego i norweskiego oraz kursy zawodowe.
Z początku pewnym zaskoczeniem dla Skoczanina była panująca za Kołem Podbiegunowym od listopada do połowy stycznia noc polarna i trwający od końca maja do sierpnia 24 godzinny dzień – gdy słońce nie zachodzi. Ale z czasem i to stało się czymś normalnym.
Zainteresowanie ojca Norwegią podzielił syn Kamil, który po ukończeniu szkoły oraz kursów spawania stali nierdzewnej i języka angielskiego w roku 2008 dołączył do niego. Od tej chwili wspólnie wynajmują mieszkanie, wspólnie pracują i wspólnie realizują swe pasje.
Ryszard w Narviku chciałby pracować do emerytury. Czas pokaże co będzie potem. Na razie nie jest zdecydowany, czy zamieszka w małym domku nad stawem w Skokach, czy pozostanie w Narviku. Tak czy inaczej, albo będzie jeździł „na wakacje” z Narviku do Skoków, albo ze Skoków do Narviku.
Bo jak na razie, Narvik stał się jego drugim domem.