Po ubiegłorocznym koncercie noworocznym w Skokach wydawało się wielu z jego uczestników, że niczym już nas miejscowa książnica zaskoczyć i zachwycić nie może.
Kolejny jednak raz animatorki kultury udowodniły, że są specjalistkami od rzeczy niemożliwych. Bo czyż można się było spodziewać, że w sobotni wieczór 14 stycznia będziemy świadkami prawdziwego wydarzenia artystycznego, które będzie nie tylko kolejnym koncertem noworocznym ale koncertem mistrzów i to aż dziewięciu?
Na dwie godziny przenieśliśmy się w świat cudownych dźwięków, pięknych arii operowych i operetkowych w wykonaniu wspaniałych artystów, artystów Teatru Wielkiego w Poznaniu. I niech nie czują się wprowadzeni w błąd Ci, którzy wyczytali, iż w programie wystąpi Zespół Instrumentów Dętych Blaszanych Zamku Kórnickiego Castle Brass. Zespół wystąpił, ale ten wspaniały kwintet tworzą muzycy, którzy na co dzień grają w orkiestrze właśnie Teatru Wielkiego w Poznaniu. To panowie: Leszek Kubiak i Maciej Gwóźdź (trąbka), Zbigniew Starosta(puzon), Mikołaj Olech (waltornia) i Zbigniew Wilk (tuba). A w sobotę zagrali dla nas i to jak zagrali! I choć zagrali bez zadęcia, to dęli w swe instrumenty, a nawet tylko w same ustniki, po mistrzowsku.
Ale to nie koniec atrakcji tego wieczoru, bo obok wirtuozerskiej gry usłyszeliśmy troje solistów tegoż teatru w repertuarze godnym największych i najznamienitszych sal koncertowych. Swoim cudownym sopranem czarowała nas pani Barbara Kubiak, a dwaj tenorzy – panowie Karol Bochański i Marek Szymański wprawiali nas w zachwyt swoimi interpretacjami znanych arii i pieśni, że wspomnę choćby o jednej „O sole mio”.
Koncert prowadził też artysta, jakże by mogło być inaczej, pan Tomasz Raczkiewicz, którego przed dwoma laty mogliśmy usłyszeć jako Farinellego. Pan Tomasz nie tylko pięknie śpiewa kontratenorem, ale potrafi w cudowny i bardzo zabawny sposób opowiadać o muzyce i nie tylko o niej.
Reakcja widowni, gromkie brawa i prośby o bis świadczyły, że nie tylko mnie zachwycił ten koncert. I nie był to zachwyt prowincjuszy, do których zawitała po raz pierwszy prawdziwa sztuka, ale był to wyraz podziwu i podziękowania od znawców i bywalców niejednego artystycznego wydarzenia.
A skoro był to koncert noworoczny, jako się rzekło, był i toast szampanem i życzenia i szarlotka, by tradycji stało się zadość.
Nie będę chwalić organizatorów tego przedsięwzięcia, nie będę też szczególnie dziękować, bo chyba najpiękniejszym podziękowaniem i pochwałą było zachowanie cudownej, jak zawsze, publiczności i to nie tylko skockiej, co też stało się już tradycją takich koncertów. Nie wiem, czym za rok zaskoczą nas Panie ze skockiej biblioteki, ale że zachwycą – tego jestem pewna.