„Czysty artyzm dźwięków”, „Sześć cudów wokalnych”, „Królowie a cappella” – to tylko niewielka część tytułów recenzji, mówiących o występach zespołu wokalnego, Affabre Concinui. Z największym pochlebstwem wypowiadają się o nich krytycy z różnych stron świata. Chwalą znawcy klasyki, miłośnicy muzyki rozrywkowej otwierają oczy ze zdumienia. Ja, widząc na plakacie sześciu wyprostowanych mężczyzn w średnim wieku, zuchwale określających swój warsztat wokalny jako „idealnie współbrzmiący” (takie jest łacińskie znaczenie słów Affabre Concinui), podchodzę do koncertu noworocznego 2011 raczej sceptycznie.
Drugiego stycznia Sala Biblioteki była wypełniona po brzegi. Bilety zresztą na ten kameralny wieczór zostały już wyprzedane wiele tygodni temu. Elegancko ubrani skoczanie wyczekiwali na doznania estetyczne na najwyższym poziomie, do tego zresztą przyzwyczajeni od wielu lat. Wybiła godzina 18 i zaczęło się. Po kilku pierwszych dźwiękach, wydobywających się ze strun głosowych słynnego sekstetu już wiedziałam – Affabre Concinui to naprawdę najwyższa muzyczna półka. Harmonia głosów idealna, a każdy kolejny utwór zadziwiał bardziej. Ciekawa interpretacja każdego z nich, niesamowite zdolności aktorskie sześciorga panów i absolutnie powalająca imitacja instrumentów muzycznych. Wszystko to sprawiało, że publiczność oniemiała z zachwytu. Dobór repertuaru mógł się początkowo wydać zaskakujący – od muzyki barokowej, renesansowej i takich arcymistrzów jak Jan Sebastian Bach czy Antonio Vivaldi po rozrywkę XX wieku i Michaela Jacksona oraz Phila Collinsa. Jednak właśnie to połączenie klasyki z muzyką rozrywkową okazało się niesamowitą podróżą po zakątkach światowych przebojów – bez zbędnego patosu i z dużą nutą poczucia humoru. Myślę, że każdy uczestnik tegorocznego koncertu życzyłby sobie by przez cały rok 2011 towarzyszyły mu tak wspaniałe emocje jak podczas występu Affabre Concinui.