Do Milówki choć ze Skoków daleko, to od minionej niedzieli zdecydowanie bliżej. Byliśmy tam wszyscy uczestniczący w wyjątkowym koncercie 24 października 2010 roku.
Do listy niesamowitych wydarzeń kulturalnych w Skokach, dopisujemy jeszcze jeden (i to jaki!) punkt – koncert Golec uOrkiestra.
Byliśmy za sprawą prawdziwie góralskich dźwięków: dzwoneczków, rogów, trąbity oraz przepięknych krajobrazów wyświetlanych na telebimie(tak, tak był telebim i plazmy tyz były a jakze)
Łoj, działo się łoj działo!
Już samo góralskie wejście skockiej konferansjerki, góralki zresztą z krwi i kości, a na co dzień kierującej gminną kulturą wprowadziło publikę w beskidzki klimat. Wszak przywitała nas „tu gdzie kiedyś było ściernisko, a teraz jest San Francisco- czyli w naszej skockiej hali” a Golec uOrkiestra nazwała najbardziej uOdjazdowym zespołem we Wrzechświecie hej!
A dalej już pierwsze skrzypce grali ci, na których czekało w hali tysiąc osób. I zagrali wspaniali bracia o głosach tak silnych jak dzwon, zarażający swoją energią, nienadęci faceci na dętych instrumentach i jedyna przedstawicielka płci pięknej jasnowłosa, pięknogłosa Edyta. W naszych sercach też zagrała najpiękniejsza góralska muzyka. Spontaniczne gromkie „gorzko” wykrzyczane przez Skoczan pozostanie z pewnością na długo w pamięci państwa Golec, obchodzących 10 rocznicę swojego ślubu. Nie zapomnimy radości gitarzysty, który świętował ze Skokami swoje urodziny. Mało brakowało a cała publiczność wprosiłaby się na urodzinowego „śledzika”.
9 prawdziwie góralskich dusz i ciał, 1000 sprzedanych biletów, 2 godziny muzycznego widowiska, 7 godzin jazdy zespołu do Skoków… Bilans koncertu Golec uOrkiestra z pewnością jest imponujący. Chcemy więcej!