Na przełomie marca i kwietnia archeolodzy z Muzeum Regionalnego w Wągrowcu przeprowadzili badania wykopaliskowe na terenie placu sportowego w Skokach. Podczas prac archeologicznych wydobyto 117 srebrnych monet z XV i XVI wieku
Na pierwsze monety na stadionie natrafiono już w grudniu ubiegłego roku. Na powierzchni gruntu znaleziono wówczas 5 srebrnych półgroszy z XV i XVI wieku. Niewielkie skupisko w jakim leżały zabytki wskazywało, że mogły one stanowić część większego rozproszonego zespołu, zwanego popularnie skarbem. Po uzyskaniu stosownych pozwoleń ze strony Gminy Skoki – właściciela terenu oraz Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków w Poznaniu, przeprowadzono kilkudniowe badania archeologiczne, w których brali udział wągrowieccy archeolodzy – Marcin Krzepkowski i Tomasz Podzerek, a które przyniosły zaskakujące efekty.
Z wierzchniej warstwy gruntu, dzięki użyciu detektora metali, zebrano 46 monet. Dalszych 66 okazów wydobyto z wkopu instalacyjnego wykonanego 2 lata temu podczas montażu instalacji elektrycznej zasilającej oświetlenie stadionu. Monety znajdowały się prawdopodobnie w glinianym naczyniu, którego fragmenty zebrano podczas badań wykopaliskowych. Naczynie to podczas prac instalatorskich zostało rozbite, a monety uległy rozproszeniu.
Wśród monet ze skockiego skarbu znalazło się 85 półgroszy wybitych za panowania Jana Olbrachta, Aleksandra Jagiellończyka oraz Zygmunta I Starego. Są tu jednak również znacznie starsze okazy: 1 ternar (moneta 3-denarowa) i 2 półgrosze Władysława Jagiełły – zwycięzcy spod Grunwaldu. Półgrosze tego władcy, choć już mocno zużyte, były jeszcze w obiegu 100 lat po jego śmierci. Świetnie zachowane są natomiast grosze Zygmunta I Starego i Albrechta Hohenzollerna. Najmłodsza moneta, wybita w 1539 roku, wskazuje nam datę po jakiej ukryto gotówkę.
Monety wchodzące w skład nowo odkrytego skarbu stanowiły równowartość niecałych 73 groszy, co w przeliczeniu dawało bez mała 2,5 złotego (1 zł = 30 groszy). W okresie kiedy ukryto majątek, robotnik niewykwalifikowany zarabiał około 1 grosza dziennie, czeladnik murarski, czy ciesielski w Gdańsku mógł za swą dniówkę otrzymać nawet 2-4 groszy, ale wynagrodzenie mistrza murarskiego w Krakowie wynosiło już 50-60 groszy tygodniowo.
Za czasów Zygmunta I Starego, tuczona gęś kosztowała 2-4 groszy za owcę trzeba było zapłacić już 6-9 groszy. Przy odrobinie szczęścia, ukryta gotówka mogła wystarczyć nawet na kupno wołu roboczego, którego ceny zaczynały się od 12 szóstaków (1 szóstak = 6 groszy).
Decyzja o zakopaniu gotówki, wynikała zapewne z troski o jej zabezpieczenie przed kradzieżą, rabunkiem, mogła być też spowodowana jakimiś niepokojami politycznymi. Trudno jednoznacznie stwierdzić, czy suma zgromadzona w depozycie była gromadzona w dłuższym czasie, czy też stanowiła przedmiot jednorazowej transakcji. Różne okoliczności mogły spowodować, że depozyt nie został wydobyty przez właściciela, który na zawsze pozostanie dla nas anonimowy. Powodem mogła być jego śmierć, lub też trudności w ustaleniu dokładnego miejsca zakopania gotówki. Dopiero po niemal pół tysiącu lat skarb został naruszony przez koparkę podczas prac ziemnych, część z nich pozostała na powierzchni, reszta zaś, wraz z ziemią trafiła z powrotem do wykopu. Zupełny przypadek sprawił, że po 2 latach zajęli się nim archeolodzy.
Warto odnotować, że to już drugi skarb monet znaleziony na terenie Skoków. Poprzedniego odkrycia dokonano… 126 lat temu, podczas kopania fundamentów pod dom skockiego kowala. Jak donosi Dziennik Poznański z 1890 roku, znalezisko liczyło ponad 3000 monet.
Marcin Krzepkowski