Skoki były już świadkami niejednego wydarzenia kulturalnego. Zastanawiałam się nawet, czy miejscową publiczność można jeszcze czymś zaskoczyć. Zaskoczyć może i nie, ale kolejny raz zadziwić i zachwycić z pewnością tak.
Ktoś, kto wybrał się w niedzielę 10 marca do skockiej sali koncertowej (no, bo przecież nie do hali sportowej) na koncert, dość tajemniczo zapowiadany jako „Malicki przegięty plus trzy talenty,” miał pewnie wcześniej okazję podziwiać w telewizji „zabawę” klasycznymi dziełami muzyki w wykonaniu Waldemara Malickiego i Jego Filharmonii Dowcipu. Spodziewał się więc sporej dawki muzyki i równie dużej porcji humoru, w narracji tego wspaniałego pianisty, ale także satyryka, którą przeplatany jest każdy koncert „dowcipnych filharmoników”.
Czy i tym razem tak było? Oj, było, było i to podanych ze smakiem, z szacunkiem dla odbiorcy, choć bez zadęcia czy przegięcia jakiegokolwiek, nie licząc zginania się w ukłonach wykonawców koncertu. Udział pana Waldemara Malickiego zapowiadano na plakatach, ale kim były owe trzy tajemnicze talenty? Już informuję, że byli to Małgorzata Krzyżanowicz — wiolonczela, fortepian, Anita Rywalska-Sosnowska — sopran i Marcin Pomykała — tenor. Potwierdzam też, że informacja o owych talentach nie była przesadzona, bo wykonawcy byli nie tylko utalentowani, ale przy tym dowcipni i zdystansowani do siebie, co przecież nie jest znowu tak częste w dzisiejszych czasach wszechobecnej „celebryzacji”.
Zabawa była przednia i to na najwyższym poziomie, w czym nie ma krzty przesady.
(Kto ma inne zdanie na ten temat, niech je wyrazi w formie komentarza.)
Tego było nam trzeba, tej wspólnej radości, zachwytu, szczególnie w tę niedzielę, kiedy śnieg za oknem i zima przypomniała o sobie.
A na koniec ukłon i podziękowania dla organizatorów, czyli najprawdziwszego centrum kultury w okolicy czyli Biblioteki Publicznej w Skokach.
Dyskretnie przypominam o obietnicy, jaką złożyła publicznie pani dyrektor, że może uda się w Skokach zobaczyć Filharmonię Dowcipu w jej pełnym składzie, na co bardzo liczę.